Jan 14:23

Nagrania audio

21.03.2021 wieczorne cz2 Marian - Dzieci Boga

Dzieci Boga cz. 2

21.03.2021r. - wieczorne

 

Z pomocą Pana chciałem dalej mówić o byciu dzieckiem Boga. W sumie taka dalsza myśl tego, co wczoraj mówiliśmy co do chrześcijaństwa i bycia dzieckiem Boga. Właśnie chciałem sobie zajrzeć bardziej w historię. Ale z tego co pamiętam, to katolicy palili na stosach (tam inkwizycja męczyła), czy zakopywali, czy topili. Później Kalwin z tym Servetem, gdzie obiecał mu, że jak się zjawi w jego mieście to zginie, z tego powodu że inaczej nauczał, niż Kalwin. No i w sumie trafił tam kiedyś do tej miejscowości, w której Kalwin był takim, powiedzmy dość znacznym człowiekiem i wpływającym na władzę w tym mieście. No i w sumie został uwięziony i skazany na śmierć przez spalenie. Podobnież Kalwin w dzień, kiedy mieli go spalić, wystosował pismo do władz tego miasta, żeby go nie spalić ale ściąć, więc jakby nie zadawać  mu takich cierpień przez spalenie, ale go ściąć. A więc i tak zabić, za to że miał inne nauczanie. Później Luter, Zwingli - też tam były walki mieczem, czy spalenie. Nawet taki film był nagrany o tym, co z księdza stał się anabaptystą i go ujęli i on się miał wyrzec tego anabaptyzmu, a on się nie chciał wyrzec i też został wydany na spalenie. Tam po drodze wyrywali mu ciało szczypcami, tam siedem razy czy ileś mieli mu po drodze rwać ciało z twarzy i na końcu spalić.

A więc kiedy spojrzymy na chrześcijaństwo, to chrześcijaństwo ma na swoich rękach krew. Krew niewinnych ludzi. Krew ludzi, którzy chcieli być z Bogiem w ten sposób, jak rozumieli to ze Słowa Bożego. A więc ogółem do dzisiaj widzimy, jak bardzo agresywne jest chrześcijaństwo. Jeśli nie może zabić, to przynajmniej orzeka, że to jakaś sekta albo że to diabeł jakiś działa w kimś. Tak samo, jak było za czasów Jezusa. Jeżeli się nie zgadza z ogólną teologią, czy ogólnie wierzeniami chrześcijaństwa, to tacy ludzie są mocno atakowani. Ostrzega się, różne rzeczy się robi. A więc dalej chrześcijaństwo jest bardzo agresywne. I myślę, że gdyby to tylko było, że jakieś pokolenie jest agresywne i to pokolenie wymarło i następne przyszło i stało się jakby godzące się na to, że ktoś może myśleć inaczej, to jednakże pokolenia mijają, a podejście jest bardzo podobne. A więc ogólnie chrześcijaństwo niesie w sobie łączenie się z władztwem tego świata, używanie władzy tego świata do swoich celów. Bardzo źle wygląda chrześcijaństwo w tych sprawach. I wielu może mieć takie myślenie, że: „Co to za Chrystus, skoro takie jest chrześcijaństwo?”, oceniając chrześcijaństwo za bitwy z niewiernymi, wojny jakieś, które niby chrześcijanie toczyli. A więc w sumie chrześcijaństwo ma na swoich rękach przelaną krew, dużo agresji. Między nimi byli ludzie, którzy nie byli tacy, którzy byli inni, którzy podchodzili do sprawy wiary, że: „Jeżeli chcesz tak wierzyć, to wierz, ale my nie będziemy atakować, walczyć z tobą, być agresywni wobec ciebie”. Ale to nie sama religia to była, tylko ludzie, tak jak wszędzie są ludzie, którzy myślą inaczej. W Niemczech byli agresywni Niemcy, którzy w czasie wojny znajdowali upodobanie na przykład w męczeniu innych i byli tacy, którzy nieśli pomoc. A więc zawsze jest taki i zawsze w tej religii chrześcijańskiej byli ludzie, którzy nie mieli takiego nastawienia, którzy mieli nastawienie tak jak w Duchu Świętym doświadczali tego. A więc pojawiały się jakieś pozycje, czy książkowe czy inne, które są do dzisiaj bardzo cenne, bardzo dużo dające.

Ale ogólnie to doszedłem do takiego zrozumienia, że chrześcijaństwo jest agresywne samo w sobie. Dzieci Boże nie są agresywne. Dzieci Boże nigdy nie łączyły się z władzą tego świata, nigdy nie stawały się orężem w rękach tego świata, nigdy nie służyły w ten sposób władcom tego świata, jak na przykład jedni stawali za Hitlerem i mówili, że Bóg z nimi. Drudzy stawali za jakimś innym i też i wszyscy dawali jakby taką gwarancję, że Bóg jest z nimi w tej wojnie na przykład. Dzieci Boże nigdy się w to nie łączyły. Nigdy nie były polityczne, nigdy nie namawiały do wojny jakiejś politycznej i do przewrotów politycznych. Nigdy dzieci Boże nie miały w tym udziału. Dzieci Boże są nie z tego świata i połączenie z duchem tego świata nigdy nie funkcjonowało wśród dzieci Bożych. A więc dzieci Boże tak naprawdę nie są chrześcijanami, są dziećmi Bożymi. Nie mają w sobie charakteru religii, mają w sobie charakter Chrystusa. Nie są podzielone, mają Jedną Głowę i Tą Głową jest Jezus Chrystus jako Kościół. A więc jest olbrzymie rozróżnienie, że pośród chrześcijaństwa mogą być dzieci Boże, ale gdy chodzi o prawdziwy Kościół Chrystusa Jezusa, tam są tylko dzieci Boże. Tylko ci, którzy są zrodzeni, mogą wejść do Królestwa Bożego. Wszyscy, którzy dołączyli do tego bez urodzenia, są ludźmi, którzy wnoszą swój charakter, swoje złości, swoje zawiści, swoje sposoby wnioskowania, a więc w sumie wnoszą starego człowieka. I stąd później: „Skąd między wami kłótnie, waśnie, podziały? Skąd to? Kościele, skąd to między wami jest?”. I wynik wychodził zawsze, że to z ciała wynika. Że ciało niesie w sobie zawsze potrzebę konfliktu, czy potrzebę plotek, obmów i jakiś nastawień.

Charakter dzieci Bożych jest z Boga, a więc dzieci Boże nie mają już w sobie czegoś takiego. Dziecko Boga jest cierpliwe, jest łagodne. To jest jedno z tych wydarzeń w zrodzonym dziecku Bożym, że ono nie ma w sobie agresji, w ogóle nie ma agresji. Nie ma mściwości, nie ma czegoś takiego w dziecku Bożym. Tak samo jak nie było tego w Jezusie Chrystusie. A my jesteśmy z tego nasienia zrodzeni, a więc w sumie dzieci Boże można odróżnić właśnie po tym, jaki charakter mają te dzieci, bo to jest Ojciec, który jest Niebiańskim Ojcem. Ale, tak jak mówiliśmy wcześniej, dopóki jest czas na ziemi, to to wszystko funkcjonuje na zasadzie „razem”. To wszystko jest jakby podpinane pod jedno działanie i każdy mówi: „No przecież tu mówią o Jezusie, tam mówią o Jezusie, no a między nimi jest tyle różnych kłótni, czy waśni, no to jaki to jest Jezus w sumie?”. A więc taki obraz jest z tego powodu, że wrogowi się udało wiele namieszać w sprawach Bożych.

A więc ważne jest, żeby pamiętać o tym, że jako dziecko Boże doznajesz, że stajesz się innym człowiekiem. Ale to trzeba pielęgnować. Tego trzeba pilnować, bo diabeł próbuje wtedy wszelkimi sposobami, aby jednakże wpłynąć na myślenie dzieci Bożych i skierować ich w coś, co nie będzie już wynikiem zrodzenia z Boga. Dlatego Jezus mówił: „Nie będziesz miłować nikogo bardziej ode mnie, czy syna, czy córkę, czy matkę, czy ojca, czy żonę, czy męża – nie będziesz miłować bardziej ode mnie”. Że pomsta do Boga należy i dzieci Boże oddają ten teren Temu, który powiedział: „Do Mnie to należy”. Nasze posłuszeństwo Ojcu jest bardzo ważne, ponieważ Ojciec gwarantuje, że sprawiedliwy będzie wyrok w każdej sprawie i jeżeli nawet gdzieś ucierpiały Boże dzieci, to Bóg jest Sprawiedliwy. Tak jak z resztą jest napisane w Księdze Objawienia: „Sprawiedliwy jesteś, oni przelewali krew świętych, a więc Ty też kazałeś im pić krew”. Dzieci Boże nie muszą szukać odwetu, ponieważ nie ma chęci. Tak jest rzeczywiście. Tak jest i dlatego wielu ludzi nie rozumie, że po to jest to zrodzenie z góry. Że potrzebni są na ziemi ludzie, którzy nie są mściwi, którzy nie chcą odwetu, którzy nie chcą „cios za cios”, którzy nie chcą oddać złem za zło, którzy nie chcą, nie mają w tym serca. Raczej mają serce, aby okazać miłosierdzie, okazać pomoc, wsparcie, nawet wrogowi i wiele przykładów było, gdy Boże dzieci pomagały wrogom. Gdzieś tam o menonitach chyba czytałem, że jednego z menonitów gonili, żeby go zabić i kiedy on uciekał przez jakieś jezioro, czy rzekę – już nie pamiętam, to pod jednym z oprawców po prostu załamał się lód i on wpadł. I ten, zobaczywszy to, że ten co go ścigał, wpadł i tonie, to wrócił się i go uratował. Oni go złapali i zabili. Ale w dziecku Bożym nie ma ochoty odwetu. Ono jest w stanie mimo zagrożenia wrócić i pomóc swojemu wrogowi, bo takie ma serce. Ma inne serce zupełnie.

A więc jest bardzo potrzebne zrodzenie z góry, bo na ziemi są potrzebni ludzie urodzeni z Boga, bo to oni są światłością tego świata. Religia chrześcijańska nie rozświetla ciemności. Świat mówi: „Oni są gorsi jeszcze od nas”, bo tak jak Jezus powiedział: „Uważajcie na kwas uczonych, faryzeuszy, bo to jest ohydne”.

W 5 Mojżeszowej, 14 rozdziale 1 i 2 wiersz; Bóg mówi do Izraelitów:

„Jesteście synami Pana, waszego Boga, nie czyńcie po umarłym nacięć na sobie i nie czyńcie sobie łysiny nad czołem, Gdyż ty jesteś świętym ludem Pana, twego Boga, i ciebie wybrał Pan spośród wszystkich ludów, które są na ziemi, abyś był Jego wyłącznym ludem”.

I tu możemy rozgraniczyć pewien rozdział. Kiedy czytam w Starym Testamencie o Synostwie Bożym, to możemy uznać to, co wprowadzono nieprawidłowo do Nowego Testamentu, że ci ludzie nie są zrodzeni. Oni są adoptowani jako synowie. Bóg ich nie zradza. Bóg ich bierze jako synów, spośród synów tego świata. On ich bierze, aby byli Jego synami. Z powodu Abrama (Abrahama później), Jego potomstwo jest później przybrane przez Boga na synów i On ich uczy, jak powinni żyć teraz jako Jego synowie. Ale oni nie są zrodzeni. Dlatego Jezus mówi, że najmniejszy w Królestwie Bożym jest większy od największego ze Starego Testamentu. Bo tu już jest zrodzenie.

A więc tu jest przysposobienie na synów. Wzięcie spośród synów tego  świata i uczenie ich jak synów swoich. Danie im prawa, danie im obdarowań jak synom. On im daje ziemię obiecaną, On daje deszcz w odpowiednim czasie. Bóg dba jak o swoich synów. Daje im prawa które Jemu są bliskie, aby oni je czynili. Widzimy że chociaż On ich wybiera i mówi do nich, że będą teraz Jego wyłączną własnością, żeby oni mogli być z Nim i żeby doświadczyli tej Jego obecności i miłości, to jednakże w człowieku siedzi jego natura, stara natura nieukrzyżowana. A więc nawet pod taką opieką, pod takim wpływem, pod taką miłością, pod taką cierpliwością i troską - ci ludzie po prostu burzyli się przeciwko pięknemu prawu Bożemu, burzyli się przeciwko społeczności z Bogiem. Rezygnowali z tego, co On im obiecywał i czym ich darzył, szukając zadowolenia pośród tych, którzy byli wokół nich, którzy mieli tą samą naturę co oni i nie mieli tych samych praw. A więc ich pożądanie biegło w sumie do swojego charakteru, bo ci którzy ich otaczali mieli swobodę życia według swoich charakterów. A oni musieli słuchać się Boga i cały czas ich ciągnęło, żeby tak jak ci okoliczni móc żyć. Bo im się bardziej podobał z natury taki sposób życia, a więc bałwan stojący, kawałek drewna, kawałek kamienia, kawałek metalu. Ich to ciągnęło cały czas. Żeby mieć takich bogów. I chociaż wygrywali bitwę, Bóg dawał im zwycięstwo, to jednakże oni zabierali tamtych bogów i stawiali jako swoich. Mimo tego, że tamci nie byli w stanie im pomóc, ale natura ciągnęła. Stara natura nieukrzyżowana, bo nie było krzyża jeszcze wtedy, cały czas ciągnęła jak wilka do lasu – mówią. Tak samo ich ciągnęło cały czas. Mieli dobrobyt, no to znowuż ściągali jakiś tam bogów do świątyni wprowadzali. A więc święte gaje, jakieś różne rzeczy robili pośród tego miejsca, gdzie Bóg chciał, aby to miejsce należało do nich.

A więc chociaż ogłosił ich jako synów swoich, chociaż obdarzał ich troską jak synów, karcił ich i ćwiczył, wychowywał, karmił, poił, ubierał, dawał im wszystko co potrzebne, to jednakże w ich charakterze nadal bliżej im było do świata, niż do Boga. I w sumie tak jak czytamy dzieje Izraela, to naprawdę cały czas były zmagania. Bóg chciał ich nauczyć, tyle dobra im okazywał, a oni jednakże cały czas ciągnęli w drugim kierunku. Synowie przybrani, tak jak bierzesz, adoptujesz dziecko jakieś, ono ma innych rodziców całkowicie i gdzieś w genach tych rodziców jest agresja, złość, czy inne rzeczy. Próbujesz to ujarzmić, ale w tym człowieku to jest i cały czas się to okazuje i jedynie co może zmienić, to musi nastąpić narodzenie, inne narodzenie. A więc Bóg najpierw pokazuje, w jaki sposób to się dzieje.

5 Mojżeszowa, 32 rozdział, od 1 wiersza:

„Nakłońcie uszy, niebiosa, a ja mówić będę, i niech słucha ziemia słów ust moich! Niech kropi jak deszcz nauka moja, niech ścieka jak rosa mowa moja, jak drobny deszcz na świeżą ruń, jak ulewa na trawę, gdyż Imię Pana głosić będę, oddajcie uwielbienie Bogu naszemu. On jest skałą! Doskonałe jest dzieło Jego, gdyż wszystkie drogi Jego są prawe, jest Bogiem Wiernym, bez fałszu, Sprawiedliwy On i Prawy. Źle postąpił wobec niego - nie są synami jego przez przywary swoje - ród krnąbrny i przewrotny. Czy Panu tak odpłacicie, ludu głupi i nie mądry? Czyż nie jest On Ojcem twoim, Stwórcą twoim, czy nie On cię stworzył i utwierdził?”

Bierze ich, bo są potomkami Abrahama. Mówi im później, że nie dlatego że byli lepsi od Egipcjan wybrał ich z tej niewoli, uwolnił. Że byli jak oni. Siedzieli w tych bałwanach, we wszystkim, gdyż to nieśli ze sobą - te bałwany, aż pod sam Jordan. I Bóg mówi w tym momencie, że jednakże nie są synami Jego przez przywary swoje, że nie dali się oczyszczać, nie dali się uwalniać ze swojego charakteru. Chociaż byli z Wspaniałym Bogiem, z Łaskawym, Cierpliwym, Miłosiernym, Dobrotliwym, wiele im okazującym łaski, chęci pomocy. Kiedy oni się przeciwstawiali, buntowali się - rozpraszał ich, kiedy wołali – przebaczał im. Uczył ich, że nie jest zainteresowany, żeby ginęli. Uczył ich, że jest zainteresowany, żeby poddali się Jemu, żeby uznali w Nim Boga. I to była sprawa taka najważniejsza w tym momencie. A jednakże nie chcieli uznać w Nim Boga, nie chcieli uznać w Nim Ojca swego. Dalej za ojca bardziej uważali diabła. Życie w ten sposób uznawali za bardziej cenne, niż życie zgodne z wolą Boga. A więc trudne doświadczenie. Bóg uwalnia ich, obdarza ich, ćwiczy ich, daje im takie prawa, jakich nie ma nikt, a mimo wszystko cały czas napotyka na przeciwności.

21 rozdział 5 Księgi Mojżeszowej, od 18 wiersza:

„Jeżeli ktoś ma syna upartego i krnąbrnego, który nie słucha ani głosu swojego ojca, ani głosu swojej matki, a choć oni go karcą, on ich nie słucha, to pochwycą go jego ojciec i matka i przyprowadzą do starszych jego miasta, do bramy tej miejscowości, i powiedzą do starszych miasta: Ten nasz syn jest uparty i krnąbrny, nie słucha naszego głosu, żarłok to i pijak. Wtedy wszyscy mężowie tego miasta ukamienują go i poniesie śmierć. Wytępisz zło spośród siebie, a cały Izrael to usłyszy i będzie się bał.”

Dokładnie w ten sam sposób Bóg podchodzi: „Jesteście krnąbrni. Chociaż jesteście Moimi synami – poginiecie, dlatego że nie chcecie się słuchać Mnie. Że chociaż obdarzyłem was wszystkim co drogocenne, wyście to zlekceważyli. Szukaliście dalej zadowolenia w tych miejscach, które powodują właśnie, że człowiekowi się dzieje źle”. A mimo wszystko, to co rusz ich ciągnęło tam.

Psalm 82:

„Bóg wstaje w zgromadzeniu Bożym, Pośród bogów sprawuje sąd. Jak długo sądzić będziecie niesprawiedliwie i stawać po stronie bezbożnych? Sela. Bierzcie w obronę biedaka i sierotę, ubogiemu i potrzebującemu wymierzajcie sprawiedliwość! Ratujcie biedaka i nędzarza, wyrwijcie go z ręki bezbożnych! Lecz oni nic nie wiedzą i nic nie pojmują, w ciemności postępują, chwieją się wszystkie posady ziemi. Rzekłem: Wyście bogami i wy wszyscy jesteście synami Najwyższego, lecz jak ludzie pomrzecie i upadniecie jak każdy książę. Powstań, Boże, osądź ziemię! Ty bowiem jesteś dziedzicznym Panem wszystkich narodów.”

I chociaż Bóg był ich Bogiem, to nie dali Mu się oczyścić. Zobaczcie, jak Bóg mówi: „Chociaż jesteście synami Najwyższego, jednakże umrzecie jak wszystkie ludy. W grzechach swoich umrzecie”. Nie dali Mu się oczyszczać. Dał im możliwości ofiary. Dał im możliwości prawdziwej pokuty. Skruszonym sercem nie wzgardził. Wysłuchał modlitwy. A jednakże cały czas nie chcieli, nie chcieli, nie chcieli posłuchać się, nie chcieli zrobić to co On do nich mówił. Krnąbrny lud, który uparcie odrzucał to co naprawdę było mu potrzebne, żeby być ratowanym. Dlatego tak często był rozpraszany. A jednakże Bóg w swojej miłości znowuż ich sprowadzał z powrotem, nie chcąc wygubić ich z powodu tego, że miłował swego sługę Abrahama, miłował swego sługę Dawida, miłował Izaaka, Jakuba. A więc ze względu na swoich umiłowanych powstrzymywał swój gniew, żeby dalej dawać im możliwość i szansę tym ich potomkom, aby skorzystali. Bóg chce zbawić człowieka, chce go uratować. Mówi: „Czyń tylko to, czyń tylko to, co ci mówię. Nie wymagam od ciebie niczego więcej”. Wydawało by się – cóż to strasznego? Przecież tam: „nie zabijaj”, „nie kradnij”, „nie cudzołóż” – to powinno być dobrze przecież. Ludzie powinni czuć się bezpiecznie, że pod takim Bożym prawem spokojnie mogą się poruszać. Nikt nikogo nie będzie okradać. Jeżeli nawet ktoś coś zgubi, to wszyscy pomogą mu to znaleźć. A więc piękne prawo Boże. A jednakże człowiek cały czas przeciwstawiał się temu prawu i cały czas w krnąbrności uważał, że ma rację, że Bóg każe mu coś robić, co mu się nie podoba. A więc woleli okradać, cudzołożyć, zabijać, przelewać krew niewinną. Woleli to robić.

Księga Izajasza 63 rozdział, od 7 wiersza:

„Wspominam dowody łaski Pana, chwalebne czyny Pańskie, zgodnie ze wszystkim, co nam Pan wyświadczył, tę wielką dobroć, jaką okazał domowi izraelskiemu według swojego miłosierdzia i obfitości swoich łask. Rzekł bowiem: Wszak są Moim ludem, synami, którzy nie zawiodą; i tak stał się ich Zbawicielem we wszelkiej ich niedoli. Nie posłaniec i nie anioł, lecz Jego Oblicze wybawiło ich; On sam ich odkupił w swojej miłości i w swoim miłosierdziu. Podźwignął ich i nosił ich przez wszystkie dni prawieków. Lecz oni byli przekorni i zasmucili Ducha jego Świętego; wtedy przemienił się w ich nieprzyjaciela, sam przeciwko nim walczył. I wspominali dawne dni, Mojżesza i jego lud: Gdzież jest Ten, który go wyprowadził z morza, gdzie pasterz jego trzody? Gdzież jest Ten, który włożył Ducha swego Świętego do ich serc? Który sprawił, że po prawicy Mojżesza szło wspaniałe Jego Ramię, który przed nimi rozdzielił wody, aby sobie zapewnić wieczne Imię, który ich przeprowadził przez głębiny jak konia po stepie, a nie potknęli się? Jak bydło, które schodzi w dolinę, tak ich prowadził Duch Pana do odpoczynku. Tak wiodłeś swój lud, aby sobie zapewnić sławne Imię. Spójrz z nieba i popatrz ze swojego świętego, wspaniałego przybytku! Gdzież jest Twoja żarliwość i Twoja moc? Nawał Twoich uczuć i Twojego miłosierdzia? Nie stój na uboczu! Ty wszak jesteś naszym Ojcem, gdyż Abraham nas nie zna, a Izrael nas nie uznaje! Ty, Panie, jesteś naszym Ojcem i naszym Odkupicielem. To jest Twoje Imię od wieków. Dlaczego dopuściłeś Panie, że zboczyliśmy z Twoich dróg, a nasze serca znieczuliłeś na bojaźń przed Tobą? Zwróć się znowu ku nam przez wzgląd na Twoje sługi, na plemiona, które są Twoją własnością! Dlaczego bezbożni wkroczyli do Twojej świętości, nasi nieprzyjaciele podeptali Twoją świątynię? Staliśmy się podobni do tych, nad którymi Ty nigdy nie panowałeś i którzy nie są nazywani Twoim Imieniem.”

Ci którzy mogli w pięknej społeczności z Bogiem wchodzić do świątyni, mieli zapewnienie od Boga, że ani nawet myśl nie powstanie wśród ich wrogów, żeby ich zaatakować kiedy oni nawzajem mieli na przykład święto namiotów, czy mieli paschę. Nikomu by do głowy nie przyszło nawet, żeby ich zaatakować, żeby przestraszyć ich, cokolwiek. Bóg  gwarantował im całkowity spokój, aby się mogli spotkać, przebywać z Nim. A więc jaki jest człowiek? Nawet kiedy Bóg bierze go i: „Będziesz Moim synem, będziesz Moją córką”, to w środku w człowieku siedzi to, ta potrzeba grzechu. Tak jak później Saul jako faryzeusz opowiadał: „Chciałem czynić dobro, a trzymało mnie się cały czas zło”. Pośród nich byli na pewno tacy, którzy chcieli dobro i trzymało się ich zło. Ale byli tacy którzy nie chcieli czynić dobra, którzy chcieli zło. Im się podobało zło i chcieli czynić zło i czuli się skrępowani, że im się zabrania czynić zło. Jakiś Achan, który sobie, mimo tego że mówi Bóg wyraźnie: „Nie bierz nic z tego”, a jednak weźmie i ściąga później na cały swój dom przekleństwo. „Jednak weźmie” – zobaczcie jaki jest człowiek. Chociaż nazywa się chrześcijaninem, chrześcijanką, to jak te ręce wyciągają się do czegoś, jak łatwo usta mówią obelżywe rzeczy, jak łatwo człowiek jest zawzięty, jak łatwo walczy o swoją sprawę i jest nieugięty. Skąd to jest? To jest to samo. To jest ciało. Bez krzyża ono nawet nazywając się chrześcijaninem, czy chrześcijanką, będzie tak samo funkcjonować. Nie ma różnicy. Ciało 5 tysięcy lat temu i ciało teraz – będzie takie samo. Tak samo będzie funkcjonować. Może na innych trochę zasadach, ale tak samo. Dać miecze, dać kamienie, dać możliwości i szybko by się okazało, że można znowuż przelewać krew niewinną, nazywając się ludem Bożym. Nawet Bóg mówi w pewnym momencie: „Wy jesteście gorsi, niż te narody, które was otaczają. Staliście się jeszcze gorsi”.

Tak diabeł chciałby, żeby tak zawsze było wśród tych, którzy mówią o Jezusie Chrystusie, czy wśród nich jak mówili o Bogu. Co się stało z Salomonem? Dostał mądrość od Boga. Ludzie byli pełni podziwu, że tak mądry jest ten król, że tak to wszystko jest zorganizowane. A co się z nim stało? Jak zboczył, jak to ciało jego ściągnęło go i zaczął szukać czegoś, czego nigdy nie powinien szukać. I znalazł to. I co osiągnął ten człowiek? Gdyby pozostał jako miły Bogu, jakie piękne byłoby świadectwo jego. A jednakże okazał się krnąbrny po prostu. Zaczął szukać zadowolenia tam, gdzie Bóg mówił: „Nie szukaj tego”. Zobaczcie, jaki jest człowiek. Jak bardzo my potrzebujemy właśnie tego krzyża, o którym powiedział Jezus Chrystus. Cała historia człowieka, nawet tego Bożego ludu, pokazuje ile zła potrafi uczynić człowiek. A więc cokolwiek się pojawia w Słowie Bożym jako pomoc dla nas, to my powinniśmy w szczególny sposób zwracać na to uwagę. Tak jak człowiek jest chory na coś i idzie do lekarza i lekarz mówi: „To i to przepisuję” i człowiek pilnuje, żeby tak brać, żeby być zdrowym. Jeżeli Bóg przepisał nam krzyż jako środek na usunięcie tego wszystkiego, co zniszczy to co piękne, zdepcze to co piękne, co wprowadzi w to co piękne zepsucie, złe nastawienia, to my powinniśmy dokładnie stosować się do tego, co Bóg mówi, abyśmy stosowali. Znaczy: Wyprzeć się siebie i codziennie wziąć swój krzyż, codziennie wziąć swoją śmierć. Jeśli tego nie będziemy robić, to zostanie nam tylko nazwa: „chrześcijanie”. Ale: „chociaż jesteście synami, z powodu krnąbrności…” – Bóg mówi – „…nie będę was uznawał już za synów i za córki”. Chociaż jesteście synami, w grzechach swoich poginiecie. Oni mówili: „Panie, czyż w Imieniu Twoim nie wypędzaliśmy demonów, nie uzdrawialiśmy, czyż nie czyniliśmy tych cudów?”. A Jezus mówi: „Nigdy was nie znałem, dlatego, że dalej czynicie bezprawie”. Słowo Boże mówi o dwakroć umarłych, to znaczy urodzonych ponownie, a jednakże umarli, dla których już tylko gęste ciemności zostały.

A więc jak to ważne jest, żeby rozumiejąc tą całą historię tej miłości Boga, troki Boga, pragnienia Boga żeby mieć na ziemi ludzi, którzy będą do Niego należeć. Bóg mówi – będziemy czytać o tym – „Jak bardzo chciałem, żebyście mówili do Mnie: Ojcze”. A więc chciał im pomóc, chciał żeby oni pragnęli być jak On, żeby oni tęsknili żeby być jak Bóg. Wiemy, że pośród tego ludu zawsze byli tacy też ludzie – Nehemiasz, Ezdrasz, Mojżesz, czy inni. Zawsze byli pośród tego ludu ludzie, którzy mieli w sercu pragnienie, żeby było tak jak chce Bóg. Jak oni musieli walczyć z tymi ludźmi, jak musieli ich przywracać i mówić: „Czyż nie wiecie, że z tego powodu Bóg nas rozproszył? A wy znowu chcecie to samo zrobić?”. Mimo wszystko przywrócił ich z powrotem, a oni z powrotem do tego samego grzechu – obcoplemienne żony, znowuż po prostu sprzedawanie swoich braci, sióstr i ich dzieci. Wracali zaraz z powrotem pod swoje zło i stąd może wynik ten, żeby nienawidzić to zło. Żeby jako Boże dzieci nie zgadzać się na zło. Bo musimy być w tym ciele tu na ziemi, ale Bóg nie chce żebyśmy czerpali z tego ciała. Ale On chce żebyśmy czerpali z Jego Ducha, z mocy i siły Boga naszego.

Księga Ozeasza, 1 rozdział, od 6 wiersza:

„Potem znowu poczęła i urodziła córkę. I rzekł Pan do niego: Daj jej na imię Niemiłowana, bo już nie będę dłużej okazywał miłości domowi Izraela ani im nigdy nie przebaczę. Lecz nad domem Judy zmiłuję się i wybawię ich przez Pana, ich Boga, ale nie wybawię ich za pomocą łuku ani miecza, ani wojny, ani koni, ani jazdy. A gdy odstawiła od piersi Niemiłowaną, jeszcze raz poczęła i urodziła syna. I rzekł Pan: Daj mu na imię Niemójlud, bo wy nie jesteście Moim ludem, a Ja nie jestem waszym Bogiem. A liczba synów Izraela będzie jak piasek morski, którego nie można ani zmierzyć, ani zliczyć. I będzie tak, że zamiast mówić do nich: Wy nie jesteście Moim ludem, będzie się do nich mówiło: Synami Boga żywego jesteście. Potem zbiorą się razem synowie Judy i synowie Izraela i ustanowią nad sobą jedną głowę, i wyruszą z kraju, bo będzie wielki dzień Jezreela.”

A więc Bóg chociaż mówi w sposób groźny, jednakże mówi: „Jednakże wybawię was, nie na zasadzie łuku, miecza..” – wiemy, mówi o Swoim Synu – „…wybawię was od tego i chociaż nazywam was Niemoimludem, czy Nieumiłowaną, jednakże będę mógł mówić do was: Mój ludu, mój umiłowany ludu”. Pomyślmy o tym Wszechmogącym Bogu, który cały czas pragnie mieć z człowiekiem społeczność, a człowiek cały czas umyka, ucieka. Adam, Ewa, następni, następni, potop. Cały czas człowiek ucieka od społeczności. Zamiast biec do społeczności, lgnąc, to człowiek szuka różnych rzeczy, które szkodzą, które przeszkadzają. Łatwiej jest człowiekowi myśleć z irytacją o innym człowieku, niż z miłością. Łatwiej jest szukać czegoś złego, niż dobrego. I tu jest ten krzyż, który pomaga, który ma moc zniszczyć to, to dziedzictwo ciała.

Jeszcze Księga Jeremiasza, 31 rozdział, od 18 wiersza:

„Wprawdzie słyszałem dobrze, jak Efraim narzekał: Ćwiczyłeś mnie i przyjmowałem ćwiczenie, jak cielę nie wyćwiczone. Pozwól mi się nawrócić, bo Ty jesteś Panem, moim Bogiem! Bo gdy się odwróciłem, żałowałem tego, i gdy się opamiętałem, uderzyłem się po biodrze, wstydzę się i rumienię, bo ponoszę karę za hańbę mojej młodości. Czy Efraim jest Mi tak drogim synem lub dziecięciem rozkosznym, że ilekroć o nim mówię, muszę go wiernie wspominać? Dlatego Moje wnętrze wzrusza się nad nim; zaiste muszę się nad nim zlitować - mówi Pan.”

Zobaczcie, jakie uczucie Boga. Chwała Bogu za to, że jest możliwe, żeby być z Bogiem, który jest tak Wspaniałym Bogiem. Żeby mieć z Nim taką społeczność, jak być powinno między nami ludźmi, a Bogiem. Całe szczęście, że przyszedł Jezus, który się urodził w ciele. Doskonale pełnił wolę swojego Ojca, naszego Boga i okazał, że można na tej ziemi żyć w taki sposób jak Bóg chce, w pełni wykonując Jego wolę. Chwała Bogu, że jest to możliwe. Bóg okazuje swoją miłość, swoją łagodność, swoją cierpliwość, też i gniew. Ale w gniewie zachowuje, żeby ludzie jednak mieli szansę, żeby jeszcze się ratować. W Malachiasza mówi: „Jeżeli jestem waszym Ojcem, gdzie jest Moja cześć?” – w tym 1 rozdziale – „Gdzie jest Moja cześć?”. Wprowadzono wiele sposobów, żeby nie oddawać czci  Bogu. Żeby dalej człowiek był na piedestale. Żeby dalej w każdym tworze, w którym biorą udział ludzie okazywało się, że to jest uczynione po to, żeby ludziom udostępnić możliwość życia wbrew woli Bożej, a przychodzić do Niego, jakby żyli zgodnie z Jego wolą. A więc czynienie różnych bałwanów, różnych tam obrazów, podobizn, różnych nauk, które miałyby powiedzieć ludziom: „Nie musicie się tak oczyszczać, uświęcać. Bóg tego w ogóle od was nie wymaga. Bóg was kocha”, rożne rzeczy. Aby tylko zwieść i żeby ludzie nie walczyli o to, co naprawdę jest ważne. Żeby toczyli bitwę o jakieś inne rzeczy.

Ewangelia Mateusza, 5 rozdział; Pan Jezus mówi tutaj, w tym 8 wierszu:

„Szczęśliwi czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.”

I 9 wiersz:

„Szczęśliwi pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani.”

Pokój czyniący. Bóg jest Bogiem pokoju. Jezus jest Księciem pokoju. Gdy wprowadzamy pokój, usuwamy wojnę, cielesne wojny. Wtedy Bóg mówi: „Jesteś Moim Synem. Jesteś Moją córką”. Szukajmy pokoju. Dążmy do pokoju. Nie wprowadzajmy zgrzytów, nie wprowadzajmy swoich honorów, ambicji, swoich sprawiedliwości między Boże dzieci. Jeżeli chcemy pozostać jako prawdziwie zgodnie z tym tytułem: „syn, czy córka Boga”, to Bóg mówi: „To czyńcie pokój, nie kłóćcie się, nie walczcie ze sobą, nie bądźcie opryskliwi, nie bądźcie wywołujący w kimś smutek, nie szukajcie tego, co zaprowadziło Jezusa na krzyż. Ale szukajcie pokoju, dążcie do niego”. To jest charakter Boga. On wiele razy mógłby wyjść już jako Bóg wojny przeciwko nam i zniszczyć całą ludzkość. On wychodzi znowu jako Bóg pokoju, posyłając swego Syna Umiłowanego, żeby nas uratować i zbawić.

A więc jako synowie, jako córki Boga, naszym zadaniem jest trwać w Jego Synu Pierworodnym – Jezusie Chrystusie i owocować z Syna. Owocować tym, kim jest Jezus. To jest bardzo ważne dla nas. Inaczej zawsze to nasze ciało będzie robić to zło. Słowo Boże wyraźnie pokazuje: Zło wzięte zostało z ciała. Pierwsi rodzice zgrzeszyli i już grzech zaczął iść w następnych, w następnych, w następnych. Dopiero narodzenie na nowo zrywa dziedzictwo grzechu. Bo w tym narodzeniu już nie jest z grzechu poczęty, czy poczęta, tylko z Boga zrodzeni. A więc inna natura, inny charakter. I piękne to jest. Bo w rzeczywistości doświadczasz, że połączenie twoje z tym cielesnym rodowodem zostaje zerwane totalnie. Totalnie zerwane. I zaczyna się zjawiać Chrystus, Syn Boży i coraz więcej Go w tobie widać. Bardzo szybko to się dzieje. Usuwane jest to, co stare i szybko wchodzi w to miejsce Chrystus. Bo Bóg wie, że my szybko potrzebujemy zmiany, bo to na co już napotykamy musimy wygrać, pokonać. A czytamy, że w posłuszeństwie tym szybko, rychło, Bóg zetrze szatana pod stopami naszymi. Gdy my jesteśmy już posłuszni, w tym posłuszeństwie idziemy, to rychło, szybko to się dzieje, gdy zaczynamy już być zwycięzcami na całym froncie i już nie pozostaje miejsca dla diabła. A jeżeli to trwa długo, to znaczy że człowiek przeciąga. Bóg nie chce przeciągać. Bóg chce szybko, rychło zakończyć to i żeby już należeć  do Boga i mieć z Nim społeczność tak jak się Bogu podoba. Żeby Bóg mógł mówić o sprawach duchowych i żeby człowiek mógł, słuchając tego czerpać z tego siłę i mógł służyć tak jak syn, jak córka, w Bożych sprawach. Szczęśliwi ci, którzy pokój czynią.

5 rozdział, od 43 wiersza:

„Słyszeliście, iż powiedziano: Będziesz miłował bliźniego swego, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela swego. A Ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie, bo słońce Jego wschodzi nad złymi i dobrymi i deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Bo jeślibyście miłowali tylko tych, którzy was miłują, jakąż macie zapłatę? Czyż i celnicy tego nie czynią? A jeślibyście pozdrawiali tylko braci waszych, cóż osobliwego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest.”

A więc mamy wspaniałe Boże Słowo. To jest zachwycające, że Bóg do nas ludzi mówi takie Słowa. Gdyż On ma moc zrodzić ponownie ludzi, nie adoptować, ale skończyć na krzyżu stare człowieczeństwo i dać nowe człowieczeństwo nowemu człowiekowi, zrodzonemu przez Boga w Jezusie Chrystusie. Dać nowy sposób myślenia, nowy sposób mówienia, nowy sposób patrzenia, wyborów i decyzji. Wszystko staje się nowym. To jest to, co czyni Bóg, ponieważ cała sprawa z najlepszym nawet zakonem, z wspaniałym zakonem, nie była w stanie zmienić charakteru człowieka. I też w Łukasza jest napisane, abyśmy byli miłosierni, jak Miłosierny jest nasz Bóg. Czy doznajecie tej chwały, do której zostaliśmy wezwani? Stwierdzam to poprzez swoje doświadczenia, jako wierzącego człowieka: Zostałem zrodzony przez Boga, zacząłem w podziwie oglądać inny charakter, niż miałem wcześniej. Ale gdy spotkałem się po raz pierwszy po jakimś czasie, nie pamiętam, około dwóch lat czy ileś, z religią, to w tej religii od razu próbowano mnie uczyć, jak teologicznie rozpracowywać inną religię. A więc kiedy spotkałem się z religią, to jednym z pierwszych tych objawów było: Jak się bronić przed inną religią? A więc w sumie trafiłem na jakąś wojnę, której w ogóle nie znałem, gdy urodziłem się z Boga. Nie znałem wojny. Bóg napełnił miłością, cierpliwością, łagodnością, owocem Ducha Świętego, ale nie wojną. Pokojem, nie wojną. A więc kiedy zacząłem napotykać tych religijnych ludzi, tam wszędzie jest wojna. Tam wszędzie jest podstęp. Tam jest diabeł. Tam jest chęć zniszczenia. A więc natykając się na jedno miejsce, kolejne miejsce i kolejne miejsce, nie znalazłem tam tego, co normalnie wśród dzieci Bożych bywa. A więc w sumie jest to religia, w której zabija się tych, którzy by się nawrócili. Nawet jak są zrodzeni, to szybko ich się wyciąga z tego zrodzenia i znowuż się pakuje ich w jakieś wojny, w jakieś nastawienia, w jakieś takie rzeczy.

Pamiętam jak o Spurgeonie było w tej jego historii, że on był na początku takim zagorzałym kalwinistą, ale później w trakcie zaczął rozumieć, że to nie jest tak. I kiedy zaczął to rozumieć, zaczął rezygnować z pewnych tam nauk Kalwina, to szybko ci którzy byli z nim blisko w tym kalwinistycznym postrzeganiu, stali się jego wrogami. Najczęściej takiego człowieka nazywa się zdrajcą, jakby – rozumiecie – ograniczenie człowieka i złapanie człowieka. I jeśli ten człowiek zaczyna myśleć i zaczyna postrzegać, że to nie jest Biblijne, że to jest jakaś nauka ale nie Biblijna i chce Biblijnej, to już jest zmaganie i walka, żeby jednak nie przyjąć tej Biblijnej nauki. A więc w sumie walka o to, że jak cie już złapaliśmy, to masz taki siedzieć i koniec. Masz nie myśleć jak Boże dziecko ma myśleć, tylko masz myśleć, jak ta religia myśli w ten sposób. A dziecko Boże ma miłować, ma przebaczać, ma okazywać łaskę, nie ma być wrogiem. A więc zupełnie inne człowieczeństwo, a nie jakieś znowuż złapanie w jakąś pułapkę, czy to co mówiłem z tym: Jeżeli ktoś jest gotów zalecać ścięcie zamiast spalenia i jest nauczycielem Biblijnym jak Kalwin, no to coś jest nie tak. Można mieć zdrowe nauczania, ale można nie mieć zrodzenia z Boga. Można być mądrym człowiekiem, który jest w stanie zrozumieć w ten, czy inny sposób i w ten sposób uczyć. Z resztą Kalwin chciał, z tego co wiem, nie za bardzo się interesowałem, ale chciał by to miasto było dla Boga. Tam chyba nawet były wprowadzane, że jeśli człowiek nie szedł na zgromadzenie, to jakoś karę miał płacić, coś tam takiego. A więc ogólnie całe miasto miało być, tak jak katolicyzm – wszyscy muszą być chrześcijanami i koniec. W ten sposób na przykład. I już na zasadzie wymuszania, nie na zasadzie zrodzenia, tylko na siłę wprowadzenie. Bo kto ma siłę, ten wprowadzi tą religię na przykład. A więc znowuż to nie są dzieci Boże. To jest religia, która się skumała, czy złączyła się z rządem i teraz ma nie tylko że jakiś duchowy wpływ, ale jeszcze wpływ siły, władzy, żeby wywierać to i wymagać tego, żeby żądać tego na przykład. A więc to już nie ma nic wspólnego z Bogiem i z Jego dziećmi.

Ewangelia Łukasza, 20 rozdział, od 24 wiersza:

„I rzekł do nich Jezus: Synowie tego świata żenią się i za mąż wychodzą, lecz ci, którzy zostają uznani za godnych dostąpienia tamtego świata i zmartwychwstania, ani się nie żenią, ani za mąż nie wychodzą. Gdyż już nie mogą umrzeć, są bowiem równi aniołom, a jako uczestnicy zmartwychwstania są synami Bożymi.”

A więc wstaną z martwych tylko synowie Boży, nie jakaś religia. Ktoś tam kiedyś nawet opowiadał, jakiś człowiek, że był gdzieś tam i tam pytał się: „A są tu…?” – z nazwy wymieniał te chrześcijańskie kościoły. „Nie, nie ma ich tu w ogóle, one są gdzie indziej”. A więc raczej są w gehennie, a nie w niebie. W niebie, w wieczności z Bogiem tylko będą Jego dzieci. W pierwszym zmartwychwstaniu wstaną tylko Boże dzieci. Nikt z religii żadnej nie wstanie. Można być Bożym dzieckiem w jakimś miejscu, jeżeli człowiek będzie tam w stanie wytrzymać, jak Lot w Sodomie. Ale Bóg tak czy inaczej wyprowadza, bo coraz więcej jest zła, coraz więcej zła się dzieje. Ale jakiś czas może być, że człowiek dociera do innych, mówi im o tym, żeby mogli się upamiętać.

2 Koryntian 6 rozdział, 17 i 18 wiersz:

„Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie dotykajcie; A Ja przyjmę was i będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami, mówi Pan Wszechmogący;”

I to co mówiliśmy o tym potwierdzeniu, że Duch Boży potwierdza duchowi naszemu, że jesteśmy Bożymi dziećmi. Wiecie, to jest to, że człowiek: jedno wiem przez wiarę, że zrobiłem to, co powinienem zrobić, a więc przez samo Słowo doświadczam, że jestem Bożym dzieckiem. Ale jest jeszcze ten duchowy akt, który też potwierdza, że jesteśmy Jego dziećmi przez Ducha Bożego, który wpływa na nas w sposób tak oczywisty, że my sami wiemy, że to jest tylko możliwe, kiedy my jesteśmy Bożymi dziećmi. Bo Duch Boży tylko dzieci Boże prowadzi. Duch Święty świat przekonuje o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie, a dzieci Boże wprowadza w prawdę, kosztowność, napełnia, uczy nas. To co  Jezus powiedział: „Przyjdzie do was i będzie was pouczał”. A więc poucza Duch Święty. Poucza, zawstydza, pociesza, wzmacnia. Bez Ducha Świętego człowiek staje się szybko jak świnia, która wraca do błota, jak pies, który wraca do wymiocin. Potrzebujemy Ducha Bożego, żeby nas utrzymywać na tym odpowiednim poziomie synostwa, żebyśmy mieli nieustanną społeczność z Bogiem i nie stracili miłości do naszego Niebiańskiego Ojca, żebyśmy nie stracili miłości do Jezusa. Abyśmy byli żywi, ożywieni, nieustannie doznający, że mamy Ojca w niebie, mamy Pana, który jest Tym, który wstawia się za nami, który jest naszym Oblubieńcem. A więc Bóg mówi: „Będę wam Ojcem, ale wy oczyśćcie się, usuwajcie to spośród siebie, co nie nadaje się”. I to jest prawidłowo. Po to jesteśmy, żeby wspierać się w oczyszczaniu się, w usuwaniu, a nie w walce. O co? Żeby zachować swoje „ja”? To bez sensu jest taka bitwa - zgromadzają się ludzie wierzący i walczą o swoje „ja”. To bez sensu jest. Mamy walczyć o to co jest Boże, bo wtedy świadczymy, że my chcemy być synami Tego Boga, córkami Tego Boga. A tak jak człowiek walczy o swoje „ja”, to pokazuje tak jak tamci Izraelici: „Mi na tym nie zależy, żeby żyć w ten sposób, jak Bogu się podoba. Ja mam swoją wersję życia chrześcijańskiego”. I oni też mieli swoje wersje. Pamiętacie za Sędziów jak było? „A każdy żył jak chciał”. Bo nie było jeszcze ustalone. A więc każdy sobie po swojemu. I co tam było? Tragedia była tam tylko.

W Liście do Galacjan, 3 rozdział, od 26 wiersza:

„Albowiem wszyscy jesteście synami Bożymi przez wiarę w Jezusa Chrystusa”.

To co mówiłem, Słowo Boże mówi wyraźnie: Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym - przez tą wiarę jestem też synem Bożym.

„Bo wszyscy, którzy zostaliście w Chrystusie ochrzczeni, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie. A jeśli jesteście Chrystusowi, tedy jesteście potomkami Abrahama, dziedzicami według obietnicy”.

I teraz jestem synem Bożym. Ale teraz wychowanie, które Ojciec daje, ja muszę przyjmować. Bo jeśli jestem synem, wiem, że jestem synem i mam Ojca w niebie, to On mnie wychowuje, a ja jestem Mu posłuszny. To jest przyjęcie i trwanie w synostwie. No bo można mieć syna i córkę krnąbrnych. I co z tego? Oni sprzeczają się. Oni nie chcą być synami w tym domu. Oni nienawidzą tego co ten ojciec, czy matka mówią. Oni chcą żyć inaczej niż oni mówią, a więc są krnąbrni. I jeżeli człowiek w ten sam sposób, urodzony przez wiarę w Jezusa, wierzy że Jezus Chrystus jest Synem Bożym, jest zrodzony przez tą wiarę. Bo jest też w tym momencie potomkiem Abrahama przez wiarę. Ale potem nie chce poddawać się woli Bożej, staje się krnąbrny, twardnieje w sercu, sprzecza się z Bogiem. A więc pokazuje, że tak naprawdę, to nie chce być tym synem. Posłuszeństwo pokazuje świadomość, że człowiek chce być synem Tego Ojca. Brak posłuszeństwa pokazuje, że człowiekowi się nie podoba Taki Ojciec i chce inaczej, chce żyć po swojemu. A więc wielu powstało, ale co będzie, gdy oni nie będą w czasie swojego ziemskiego życia słuchać się woli Ojca? Jezus powiedział, że: „Moim bratem i siostrą i matką są tylko ci, którzy pełnią wolę Ojca, który jest w niebie”. A więc żyjmy według woli Ojca, a nie według swojego „ja”, swoich pomysłów na życie, według chrześcijaństwa które daje prawo swobód: „Ty żyj tak, ja żyję tak. Ty myśl o sobie, ja o sobie. Ważne, żebyśmy się nazywali chrześcijanami i wierzyli jak wszyscy. Jak wierzymy, tak jak wszyscy…” - to się wszyscy zgodzili w ekumenie i się połączyli. Są zgodni, mając różne inne rzeczy.

Ale my chcemy żyć według woli Ojca i wszyscy mamy to samo pragnienie. Kto Boga miłuje, ten wypełnia Jego rozkazy. Jesteśmy synami Bożymi. Ale teraz pozostać. Bo pamiętamy jak czytałem tam: Urodzili syna, wychowywali go, troszczyli się o niego, karmili go. On dorósł i zaczął sprzeciwiać się, burzyć się, walczyć ze swoimi rodzicami, upijać się. No tym momencie musieli przyprowadzić go i usunąć, mimo tego że był ich synem.

Też 4 rozdział Listu do Galacjan i 6 wiersz:

„A ponieważ jesteście synami, przeto Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc waszych, wołającego: Abba, Ojcze!”

Mamy to połączenie tego przez wiarę i przez napełnienie Duchem Bożym, aby była pełnia. Abyśmy już nie tylko szli dalej, jednak w ograniczeniu, ale byśmy byli zapieczętowani, zabezpieczeni przez działającego Ducha, wołającego tak jak w Duchu Chrystusowym, jak Chrystus: „Abba, Ojcze”. A więc z  miłością i szacunkiem do Ojca. Tak więc już nie jesteś niewolnikiem, lecz synem, a jeśli synem to i dziedzicem przez Boga. Wspaniałe. Cudowna Boża łaska.

List do Hebrajczyków, 12 rozdział, od 4 wiersza:

Wy nie opieraliście się jeszcze aż do krwi w walce przeciw grzechowi i zapomnieliście o napomnieniu, które się zwraca do was jak do synów: Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza; bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje. Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami. Ponadto, szanowaliśmy naszych ojców według ciała, chociaż nas karali; czy nie daleko więcej winniśmy poddać się Ojcu duchów, aby żyć? Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas, Ten zaś czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w Jego świętości. Żadne karanie nie wydaje się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni. Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie, i prostujcie ścieżki dla nóg swoich, aby to, co chrome, nie zboczyło, ale raczej uzdrowione zostało. Dążcie do pokoju ze wszystkimi i do uświęcenia, bez którego nikt nie ujrzy Pana”

A więc jest to prawidłowe, że podlegamy karceniu, korygowaniu, kształtowaniu, bo Bóg jest Święty, a my potrzebujemy chodzić w tej świętości. A więc nic dziwnego, że pracując nad nami koryguje nas. Ćwiczy nas jak ojciec syna umiłowanego, który chce żeby był wychowany. Żeby nie był jak człowiek, który moment tylko gdzieś tam pojawi się jakaś możliwość zgrzeszenia -  już tam biegnie. Ale żeby mógł być świętym, czy świętą i powiedzieć: „Nie!”. Amen.

 

Lista nagrań w tym folderze